Skip to main content

Przyznam, że od końca zeszłego roku dużo się we mnie zadziewa, momentami mocno, ale i też subtelnie, tak naprawdę nie ma pauzy. Kilkukrotnie przymierzałam się do nagrania filmu, ale przestrzeń mówiła nie: albo koty zaczynały szaleć, drapać, miałczeć, albo też sprzęt robił figle i nagranie się nie zapisywało, więc odpuściłam sobie nagrywanie.

Dziś postanowiłam coś napisać. Jestem i wciąż odkrywam siebie na nowo w zwyczajnej codzienności, w byciu z moją córką i innymi ludźmi, w byciu z samą sobą. Moje wizje i czucie rozmowy z Ziemią i Kosmosem stały się dla mnie tak naturalne jak mycie zębów. Przestało to na mnie robić wrażenie. Wszystko jest tak zwykłe i naturalne, wszystko to co też do tej pory było wow, czuje widzę itd. Jest zwyczajnością. I ze zwyczajnością właśnie się mierzę obecnie. 

Kiedyś, kiedy byłam młoda wow, nadzwyczajność wiązałam z różnymi rzeczami, z tym że mogę osiągnąć sukces jako malarka , jako ktoś. Marzenia kolejne i moje upatrywania nadzwyczajności swojej i życia szukałam w kolejnych celach, które nie zawsze się ziszczały. Przyszedł czas, że zaczęłam słuchać serca nie głowy, i przyszła nadzwyczajność i wow tam, gdzie się tego nie spodziewałam. A teraz to stało się dla mnie zwykła codziennością. I zdałam sobie sprawę, że odwiecznie goniłam za czymś czego nie mam, zamiast cieszyć się tym co mam. Albo inaczej tym czego doświadczam.

Zatem zwyczajność bycia, zwykłe codzienne rzeczy, gotowanie, uczenie dziecka w edukacji domowej, rozmowy z ukochanym , z Ziemią, i gwiazdami, wszystko dzieje się równocześnie. Można powiedzieć doświadczam zwykłej ludzkiej i wielowymiarowej egzystencji.

Skupiam się na zwyczajności i w niej odkrywam siebie na nowo, bo niejako cała duchowość i rozwój duchowy gdzieś przestały dla mnie istnieć, stały się też iluzją. Iluzją w takim sensie, że pęd do rozwoju do szukania dalej i głębiej czasem powoduje, że zatracamy się w szukaniu. I wciąż szukamy, i szukamy, znajdziemy coś i szukamy dalej.  

Nie ma znaczenia co znajdziemy. I tak chcemy szukać dalej, to trochę jak nałóg, więcej i więcej, brak umiaru. 

Tak naprawdę nie ma znaczenia czego doświadczasz tylko jak doświadczasz. I to jest klucz. Nie ma znaczenia co wiesz i co rozumiesz, a czego nie, ma znaczenie czy to, co wiesz jest twoja prawdą.

A prawd jest tyle ilu ludzi na świecie. 

Ja mierzę się od grudnia z różnymi moimi codziennymi nawykami, jak jedzenie , kawa , nawykowe odpowiadanie dziecku i różne inne nawykowe schematyczne działania w codzienności. I zmieniam, co nie służy, lub co stało się nawykiem zmieniam. Jestem w samym środku procesu jeśli tak to to mogę nazwać. Procesu wychodzenia ze wszystkich nawyków we wszystkich sferach doświadczania. Nie wiem przyznam jaki będzie efekt końcowy, widzę jednak po sobie , że dzięki temu staje się coraz bardziej konkretna, i coraz bardziej wolna od przywiązań i wyobrażeń.

Ten proces wiąże się też,  z tym momentami, że ponownie przeżywam emocje i reakcje emocjonalne, ale z jeszcze innego poziomu. To co ma wypływać ze mnie wypływa, jestem w tym obserwuje , jak to od dłuższego czasu robię, ale jest we mnie inny poziom akcepcji. Po prostu widzę i nie mam chęci zmiany i ulepszania siebie, a to powoduje, że natychmiastowo moje reakcje się zmieniają. TO jakby nowy rodzaj obecności we mnie samej, samej mnie. Nie mam pełnego określenia na to. Lecz jest to inny stan obecności w sobie, niż miałam dotąd. Stan, który jest sam w sobie spokojem odczuwalnym w pustce.

I tak… Ostano zdarzyło mi się wejść w sieć wysłuchać jednego nagrania o szczepionkach i różnych akcjach, które dzieją się globalnie. I z jednej strony czuję, że mnie to zupełnie nie dotyczy, tzn. nie dotyka w żaden sposób, czuje że to nie jest kompletnie mój świat, z drugiej spotykam ludzi i żyje  wśród ludzi, którzy decydują się na szczepionki, ludzi którzy chodzą w maskach, często wbrew sobie, osobiście dotyka mnie jedynie brak swobodnego przemieszania się lotniczego. 

Dlaczego mnie to nie dotyka?

Bo bardzo, bardziej niż kiedykolwiek żyję swoim codziennym życiem, zajmuję się swoją codziennością i swoim codziennym doświadczeniem. Nie noszę maski nigdzie, to czasem szokuje ludzi, ale też jak dotąd może dwa, trzy razy poproszono mnie o nałożenie jej: jawnie mówię że nie noszę, że mogę przykryć nos szalem…; i jest okey.

Osobiście dotyka mnie brak możliwości latania swobodnego, to z kolei jest impulsem do zaglądania w to, co dzieje się na świecie globalnie….

W ostatnim czasie widzę wiele, równolegle i trudno to obrać w słowa, ale spróbuję.

Z poziomu wyższego postrzegania zmian w świadomości zbiorowej, tuż ponad tym co widzimy jawnie w mediach i prasie, tym w głównym nurcie i tym alternatywnym, ludzkość się obudziła na skalę globalną.

Obudzenie nie równa się natychmiastowa zmiana rzeczywistości, ale równa się natychmiastowe globalne czyszczenie i transformowanie. Kiedy ja się obudziłam jakieś 15 lat temu dużo we mnie musiało się zadziać i wybrzmieć, w doświadczeniu bym mogła stanąć w prawdzie z samą sobą. To proces. Od momentu mojego przebudzenia powiedzmy minęło 15 lat, i śmiało mogę powiedzieć,  że doświadczam jedności w samej sobie i z ludźmi zwierzętami i Ziemią, współodczuwam, kocham, jestem, szanuję. Ale był to długi proces. A początek to było spotkanie się ze swoim własnym cieniem.

Jeśli spojrzymy globalnie, i widzimy, że większość ludzkości właśnie przeżywa swoje przebudzenie, i wchodzi w doświadczanie swoich cieni, lęku, autokontroli ego, bólu, smutku, cierpienia skrywanego latami, czasem gniewu, to wszystko przybiera swoją postać globalnie, i widzimy to w absurdzie, który dzieje się na zewnątrz nas.

Z jednej strony możemy powiedzieć, że ludzkość była manipulowana i wciąż jest, co jest w zgodzie z prawdą, ale jest jeszcze szersza prawda: skala obecnego absurdu manipulacji, który stał się wręcz jawny jest wynikiem globalnego przebudzenia się ludzi. 

Dlaczego? 

Ponieważ Każda istota ludzka jest kreatorem, kreuje to w co wierzy, w oparciu o energię jaką transmituje na zewnątrz. Tu zahacza globalna manipulacja na jakimś poziomie, gdzie masowo media takie, czy inne podają informacje, w które wierzą ludzie. ALe to też jest tak, jak w przebudzeniu indywidualnym. Kiedy ja weszłam w etap teorii spiskowych, doszłam do momentu, gdzie przestałam w ogóle wierzyć  w te informacje, każe kolejne stały w w sprzeczności z innymi, dotarło wówczas do mnie, że prawdę znajdę tylko w sobie. 

Ta globalna trudna sytuacja jest tym, co powoduje, że ludzie zaczynają kwestionować wszystko i zaczynają się kierować do siebie. I może tego jeszcze nie widzimy, bo najpierw musi to wszystko wybrzmieć wewnątrz tej masy ludzi, która się budzi, ale kiedy wybrzmi przyjdą zmiany. Kiedy każdy stanie za sobą i powie nie, temu w co nie wierzy, nasza globalna wspólna rzeczywistość się zmieni.

I nie jest powiedziane, że wszyscy będą chcieli posłuchać swojej prawdy lub w nią uwierzyć. 

Ci którzy tego nie zrobią odejdą w taki czy inny sposób.

Z moich rozmów z Ziemią…. I co słychać w ciele….

Od przesilenia zimowego, odczuwam ogromne gorąco w ciele wraz wysuszeniem skóry i odwodnieniem, duży brzuch, niby wzdęcia, ale czuję się jak ciężarna 🙂 nie zależnie od tego co zjem. Mój czas księżyca, czyli czas krwi jest mocny bardzo, pierwszy tuż po przesileniu. jakby łono chciało wybuchnąć lub pęknąć. Kiedy to poczułam wiedziałam, że Ziemia chce mi coś pokazać, i pokazała. 

Kiedy wniknęłam do łona i połączyłam się ze świadomością Ziemi, zobaczyłam rzekę lawy i pękającą skorupę ziemską. To był początek stycznia. Zaczęłam poszukiwania w sieci na temat zdarzeń sejsmicznych i wulkanów. Okazało się, że od przesilenia 21. 12. 2020 mamy bardzo dużą aktywność wulkaniczno-sejsmiczną. Od tego czasu regularnie, na całym świecie wybuchają wkulany, mamy mnóstwo trzęsień ziemi, zapada się ziemia ,w niektórych obszarach np.  w Chorwacji.

Ciało naszej Ziemi zmienia się i ewoluuje. Puki co dzieje się to w miarę łagodnie, ale z dużą częstotliwością. Kiedy mają miejsce te zdarzenia ja odczuwam w sobie mnóstwo gorącej energii, wewnątrz ciała, i ciągle chce mi się pić, jestem zmęczona, skóra staje się jeszcze bardziej wysuszona. Na początku stycznia też wychodziła ze mnie energia złości, która leży w elemencie ognia. Na dziś już jej nie czuję, nie mniej  w moim odczuciu, kiedy Ziemia uwalania ogień ze swego wnętrza, z nas mogą wychodzić różne formy elementu ognia, które nie są zbalansowane lub są.

Ja wierzę, że jesteśmy częścią Ziemi i to Ona mi pokazała. Więc to co ona przeżywa, przeżywamy i my i wice-versa. Jako ludzkość stanowimy jej integralną cześć. I  teraz organ Ziemi zwany ludzkość oczyszcza się elementem ognia. Ogień przepala i transformuje, nasza planeta wspiera nas, lub inicjuje naszą transformację… 

O ile informacje na temat wirusa są bardzo szeroko rozpowszechnione, to informacje na temat  globalnych zmian naszej planety dość słabo.

Dodam jako ciekawostkę, że obecnie nasze Słońce wykazuje brak aktywności wybuchów solarnych podczas, gdy jest w swoim apogeum, mnie jawi się to jako cykl, puls pomiędzy ogniem Ziemi i Słońca.  Pod koniec roku słońce było bardzo aktywne, dziś jakby jego pole się wyzerowało. Ziemia mi pokazuje swoje Słońce wewnątrz niej, które teraz jest bardzo aktywne, ona czyni zmiany, kiedy ponownie ruszą wybuchy na Słońcu, będzie to zupełnie nowa jakość, nowa  siła energii słonecznej docierającej na ziemię i transformującej nasze kody dna , Nasze i Ziemi. 

Czeka nas wiele zmian, zupełnie nie związanych z korona wirusem. By za nimi nadążyć musimy swobodnie oddychać na dworze nowym powietrzem, które ma zupełnie nowy ładunek elektromagnetyczny. Musimy być jak najczęściej w stałym kontakcie  z naturą by synchronizować swe pole ze zmianami elektromagnetycznymi Ziemi. By nasze ciała mogły nadążyć z dostosowaniem.  

Obecnie wynajmuję mieszkanie w bloku i widzę, czuję jak bardzo duszę się wewnątrz budynku kiedy jestem w nim zbyt długo, czuję jakbym nie mogła oddychać. Jednak to jest odczucie płynącej z mojej aury, moja elektro-magnetyka, aura nie może oddychać nie wychodząc na kilka godzin an dwór.

Z perspektywy gwiazd i kosmosu…..

Jako układ słoneczny przemieściliśmy się. Wirujemy wokół centrum naszej galaktyki, a w związku  z tym, że Droga Mleczna, porusza się wraz z innymi wokół innego centrum tworząc super-zbiór galaktyk, które też poruszają się we wszechświecie wokół czegoś większego, jesteśmy w miejscu, w którym nasza planeta dotąd nie była, w miejscu, w którym nie była nawet nasza galaktyka, można powiedzieć: wracamy do źródła lub jesteśmy w czystym promieniowaniu wprost ze źródła wszelkiego stworzenia. Rzekłabym nawet nie tylko tego wszechświata tylko wszystkich. Dlatego promieniowanie naszego słońca zmienia się i transformuje. Słońce czyni rzeczy, które są trudne dla wyjaśnienia dla naukowców. Dociera do nas też nowe promieniowanie kosmiczne, i to  wszystko ma wpływ na nasze struktury DNA , nasze i naszej planety. 

Zmienia się wszystko: klimat, eko-system, gatunki zwierząt i roślin, nasze ciała i świadomość. Światło i promieniowanie kosmiczne ma ogromny wpływ na nas. Niestety mało ludzi o tym wie. Promieniowanie kosmiczne może dawać różne oznaki w ciele, tak samo jak to, co dzieje się wewnątrz Ziemi. Kiedy jesteśmy połączeni z sobą i ze swoim ciałem wszytko to odczuwamy w sobie. Jesteśmy tego świadomi. Kiedy nie jesteśmy połączeni ze swoim ciałem, możemy uznać pewnie reakcje ciała jako objawy choroby fizycznej lub mentalnej.

Sama jestem bardzo ciekawa, gdzie nas to doprowadzi, jako ostatni akapit dodam jeszcze jedną obserwację. 

Czas zniknął. To znaczy, że nasze myśli i przekonania manifestują się natychmiast w naszej rzeczywistości. Jeśli kiedyś uznawałeś, że musisz uważać, co mylisz bo się dzieje… To teraz ma to siłę natychmiastową. Naprawdę ważne jest, by być świadomym siebie samego, bo jeśli nie jesteś każda nieświadoma myśl się manifestuje, każde nieświadome przekonanie. To naprawdę czas byśmy wzięli odpowiedzialność za nasze przekonania i myśli!

Wierz w co chcesz wierzyć, a nie co usłyszałeś lub, co mówi większość.  Twoja wiara w niemożliwe, może okazać się zbawieniem nie tylko dla Ciebie.

Przytulam z całego serca 

Dorota Golach

www.blissjoy.pl

Leave a Reply